JJednym tchem. W jedną noc. Bez oderwania wzroku. Z wielkim uczuciem narastającego szacunku i ze sporą dozą zawodowej zazdrości. Pochłonąłem książkę Krzysztofa Millera „13 wojen i jedna. Prawdziwa historia reportera wojennego.”
Zacznę nie od Millera, lecz od „Bambusowej klepsydry” Wiesława Górnickiego, poświęconej zbrodniom Pol Pota w Kambodży. Czytałem lata temu, ale dzięki Millerowi tamta lektura wróciła – Górnicki w niewiarygodny sposób potrafił pokazać detale, opisywał wojnę, zbrodnię, wchodząc w takie szczegóły, że jeżyły mi się włosy na głowie. A włosów miałem wtedy sporo. I pamiętam do dziś fragment z opisem zbiorowej mogiły, i spisane – nie wiadomo po co – numery paska jednego z zabitych żołnierzy, napisy na klamrach, i liczby nacięć na kolbach karabinów. Jakbym widział tamten świat jego oczami! Namacalny, przepełniony szczegółami, kolorami, smrodem, dymem, brudem.