J
est jakaś olbrzymia doza hipokryzji w reklamach nawołujących do przeznaczania jednego procenta podatku na cele charytatywne. Pewna jego część – domyślam się, że wcale niemała – w żaden sposób nie ma prawa trafić do najbardziej potrzebujących.
Każdy, kto zna ceny emisji reklam w mediach elektronicznych, nawet po mocnych upustach, wie, że pochłaniają milionowe budżety. Marketing nieszczęść przestał odpowiadać na elementarną potrzebę pozyskania wiedzy, a stał się elementem gry rynkowej wartościującym moją daninę.