NA DOBRY WIECZÓR: „NIE MA” SZCZYGŁA
J
estem przed tą książką na kolanach, przyznaję. Mariusz Szczygieł nie tylko wspaniałym reporterem jest, ale i dużo doskonalszym pisarzem. Nie wiem, co w nim lepsze.
Cenię za reportaże każdego, kto dziś bierze się za ich pisanie, bo to ginący gatunek. Szczygieł jest jednym z tych autorów, którzy nie tylko nie zapomnieli jak pisze się reporterską opowieść, ale zrobili z tego gatunku prawdziwą sztukę. Ma on jeszcze tę zaletę, że pisze… pięknie, z polotem, potrafi w cudowny sposób budować klimat i chowa się w jego tle nie epatując swoją obecnością.
Zgoda, dużo komplementów jak na jednego faceta. Ale Szczygieł zasługuje na każde dobre słowo, co udowadnia na każdym kroku, zgarniając a to Europejską Nagrodę Literacką, a to Nike 2019, a to tytuł Dziennikarza Roku lub francuską Prix Amphi. Narody, jak widać, lubią Mariusza Szczygła, ale najważniejsze, że lubią go – kochają! – czytelnicy.
„Nie ma” to przepiękne studium nieobecności. To brzmi jak wyznanie nawiedzonej pensjonarki, ale nie umiem zdobyć się na nic bardziej oryginalnego. Autor pozwala nam rozkoszować się historiami ludzi, których nie ma, których zabrakło. To polski rzeźbiarz, Tomasz Górecki. To Viola Fischerova, niespecjalnie w Polsce znana poetka. Są tu postaci z przeróżnych stron, krajów i miejsc. Jest malarz z Albanii, żołnierz z Ukrainy, księgowa z Polski.
Są też historie osób, które „coś udają, albo udają, że czegoś w ich życiu nie ma”. Jest nieludzko naturalistyczny reportaż o chłopcu, którego zabiła własna macocha. Jest tu cała plejada postaci niejednoznacznych, wielowymiarowych, tragicznych lub komicznych. I jest Mariusz Szczygieł ze swoją narracją, z budowaniem zdań, które wciągają i nie pozwalają oderwać wzroku od tej książki.
Mariusz Szczygieł robi kogel-mogel z różnych form dziennikarskich, wspaniale miksując esej z reportażem i felietonem, posługuje się nawet – uwaga, uwaga! – excelem, pisząc historię księgowej Ewy. To reportaże i opowiadania non-fiction, zabawa formą i pustą przestrzenią, która miłośników czystej formy reporterskiej mogłaby przyprawić o ból głowy. Ale nie przyprawia.
Szczygieł łamie w tej książce wszelkie reguły, choć nieustannie jest wierny sobie, swojej pasji wyciągania faktów, gry słowem i skojarzeniami. Nie da się przejść obok jego książki z obojętnością, nie da się czytać „na raty”. To opowieść napisana inaczej. Inaczej tu jest wszystko. Nie ma tu nic, o co moglibyśmy Szczygła podejrzewać. I jest wszystko w „Nie ma”, z czego tak doskonale go znamy.
Foto: IMDb.com, konto Autora na Facebooku
Zostaw komentarz