KSM: DZIEWCZYNY TO LUBIĄ!

Kalendarz

M

ogę zrobić ci niespodziankę?

– Proszę bardzo. Będzie bolało?

Nie, przeciwnie. Szukałam w Sieci wspomnień o Kalendarzu, znalazłam kilkadziesiąt różnych wpisów i wybrałam najciekawsze dla ciebie. Urośniesz z dumy. Oczywiście – piszą o KSM wyłącznie kobiety…

KASIA: No pewnie, że pamiętam! Miałam kilka wydań. Strasznie lubiłam te złote myśli. A w którymś były takie super zdjęcia – jakaś para na molo, śliczny zachód słońca i para łabędzi. Gdzieś te zdjęcia jeszcze mam.

INKARRI: Fajne to było… miałam chyba ze trzy wydania… traktowałam go jak pamiętnik. No i niestety kiedyś zostawiłam na wierzchu i mama go przeczytała… A tam koleżanki nabazgrały mi jakieś opowiadanie erotyczne z udziałem moim i kolegów z klasy. BOŻE, jaką miałam awanturę!!!!

TUNA: Ja mam wszystkie od trzeciego wydania, razem chyba pięć. Najlepszy był pierwszy, według mnie. W ogóle był bardzo „klimaciarski”, pełno w nim tam tekstów pacyfistyczno- anarchistycznych 🙂 REWELACJA!!!!! Do tej pory się wzruszam (np. uważam, że w wieku lat 12 pisałam bardzo dojrzałe wiersze). Czasami płaczę ze śmiechu z „miłości mojego życia”.

DESTINEE: Pierwszy kalendarz kupiłam na rok 1999/2000. Miałam wtedy 13 lat i najbardziej podobały mi się uzupełnianki i podsumowania. Lubiłam czytać o problemach innych czytelników, ale wydawały mi się one zupełnie obce… Drażniły mnie wiersze i okienka przeznaczone na polemikę z autorami listów. Wiele z tych okienek zapełniałam po prostu opisem bieżących wydarzeń. Obecnie mam 19 lat i kiedy teraz przeglądam dwa ostatnie wydania KSM widzę, jaka byłam smarkata. Nie miałam jeszcze przemyśleń na temat narodowców, samotności w tłumie, seksu w szkole, twórczości Cobaina, jaka jest Polska i pokolenie 2000… Żałuję, że kalendarz przestał się ukazywać, kiedy ja weszłam w okres, w którym drukowane treści  zaczęły istotnie dotyczyć mnie. Teraz, kiedy przeglądam stare KSM-y doklejam kartki, dopisuję na marginesach nowe komentarze i patrzę, jak zmieniła się moja opina na pewne sprawy po latach. Za kilka lat, kiedy skończę studia, będę się pewnie śmiała z tego, co piszę teraz.

AGNIESZKA: Był po prostu wyjątkowy, inny niż wszystkie… Jakby wyczuwał moje nastroje, czułam się tak, jakby Jacol mówił właśnie do mnie… Pomógł mi przetrwać ciężkie chwile – dzięki niemu nie czułam się samotna. I dzięki niemu do dziś uśmiecham się do swoich wspomnień…

GLORIA: Ja też pamiętam, uwielbiałam go! Miałam chyba 5 KSM-ów i mam nadal, leżą w szufladzie, czasem je wyciągam, czytam… śmieję się z dawnych problemów. KSM miał niezwykły klimat, Jacek P był świetny, chciałabym żeby znowu tworzył KSM. Pamiętacie pierwsze pamiętniki? Najbardziej lubiłam B (jak Betty), miłość jej i Arka.. oraz C (jak Cezary), w parze z Joasią. Ciekawa jestem, co się z nimi teraz dzieje, bardzo chciałabym się dowiedzieć jak im się ułożyło życie.

PIVOINE: Od kiedy po raz pierwszy zobaczyłam KSM w kiosku, tak bardzo chciałam go mieć, aż w końcu dostałam od rodziców na Gwiazdkę. Chyba nigdy tak się z niczego nie cieszyłam. Do dziś pamiętam to uczucie, kiedy trzymałam w ręku ten kalendarz. Więcej niż kalendarz! Przyjaciel to odpowiedniejsze słowo. Dzięki niemu łatwiej było przeżyć ciężkie chwile.

MARTA: Tak bym chciała wiedzieć co się dzieje teraz z Olą z Zabrza! Pamiętacie jej dziennik? Ja powiem wam, że brałam z niej przykład. Jestem ciekawa jak potoczyły się jej losy… I Michała, który pisał do Muszelki… Ciekawa jestem czy są już w końcu razem, obok siebie, czy dalej dzielą ich setki kilometrów…

GROSZEK: Uwielbiałam go. Pamiętam, że zamiast uczyć się, wypisywałam różności. To była świętość. Moje kalendarze przeprowadzają się razem ze mną i czasami do nich wracam. Kilka razy zbierałam się żeby je zniszczyć ale chyba nie dam rady, za dużo wspomnień. Pomogły mi przejść przez różne etapy mojego życia. To były czasy, rany to już prawie 10 lat! A teraz? Jestem szczęśliwą mężatką i mam 6 miesięczne dzieciątko, a i jestem w dodatku nauczycielką w szkole średniej. Kto by pomyślał…A jeśli chodzi o Ktosia, to w każdym kalendarzu było coś o moim obecnym mężu, chociaż wtedy nie kochałam go jeszcze.

OLACIA: Miałam kilka KSM-ów… Zawsze urastały do rozmiarów wielkiego tomu, bo wklejałam tam całe życie… bilety z kina, opakowanie po pierwszej farbie do włosów… i mnóstwo myśli. Wszystkie siedzą schowane w pudle, choć lubię je poczytać i żal, że już teraz KSM kupić nie można. Czasami wydaje mi się, że gdyby można było jeszcze raz kupić, poczytać, napisać, to życie stałoby się prostsze… Jak wtedy.

GOSIA: Doskonale pamiętam Kalendarz… Mam ich 5. Czasami, kiedy jest mi wyjątkowo źle, to wyciągam je z samego dołu szafy i czytam o tym, jaka byłam szczęśliwa 10 lat temu. Pisałam tam dosłownie o wszystkim, co działo się wtedy w moim życiu. Ten kalendarz był moim konfesjonałem, wiedział o tym o czym nikt inny dowiedzieć się nie mógł. Miałam mojego Ktosia, byłam zakochana, okropnie zakochana! Miałam grono wypróbowanych przyjaciół z którymi przeżyłam najzabawniejsze, najbardziej szalone i najciekawsze lata mojego życia.

YALLALONDON: Z wypiekami na twarzy czytam ocalałe od wyrwania kartki KSM i ogromnie się wzruszam. KSM był częścią mojego dzieciństwa bo przecież byłam jeszcze takim dzieciuchem. Myślę, że niejako ukształtował moje dzisiejsze JA i aż mi się chce ryczeć, że już nigdy nie będę patrzeć na świat jak wtedy, z taka głupawą naiwnością, wiarą w miłość i wieczną młodość…

CINDERELLA: Młodzi i Szaleni – zawsze nimi zostaniemy gdzieś w środku. Miałam cztery wydania – każde z nich w jakiś sposób inne i ważne dla mnie. Niesamowita sprawa 🙂 Jak teraz myślę o nim i o tamtych czasach, to czuję, że się wzruszam i nie wiem czy nie przesadzam… Nie wiem jak inne dziewczyny mogły go spalić – dla mnie był wspaniałą książką,  z której wyciągałam wiele wniosków, na której uczyłam się, jak nie popełniać tych samych błędów, które wcześniej popełnili inni. Historie – listy wzruszające, przerażające zwykle i śmieszne, ale zawsze piękne. Do tej pory czytam KSM od czasu do czasu – jednym tchem… I do tej pory znajduję w nim nowe rzeczy, które dają mi do myślenia, nad którymi się zamyślę, uśmiechnę, wzruszę… Coś pięknego. A to wszystko w jednej książce – tyle uczuć! (…)

TBC…

Udostępnij: