KALENDARZ SZALONEGO MAŁOLATA
B
awił mnie i czytelników przez ponad dekadę. Stał się jedną z najbardziej popularnych książek lat 90. Sprzedany w ponad 2 milionach egzemplarzy był dla młodego pokolenia najlepszym przyjacielem, powiernikiem, rozrywką.
Pierwszy KSM napisałem w 1991, ostatni powstał dziesięć lat później. Kalendarz w tamtych latach zastępował dzisiejsze blogi i wcześniejsze pamiętniki. Był galerią, witryną literacką, kabaretem, miejscem spowiedzi i poważnych dyskusji. Ilustrował go Krzysztof Kain May.
Nie spodziewałem się, że można dotrzeć do tak wielkiej armii młodych ludzi. A jeszcze bardziej – że można mieć tak wielki wpływ na ich rozwój. Tysiące, dziesiątki, a potem setki tysięcy listów w każdym sezonie wydawniczym. Zwierzenia najskrytsze, czasem tragedie, czasami rozczulające do łez historie. Obraz młodego pokolenia, który stał się kanwą kilku prac doktorskich. Dopiero po latach dotarło do mnie znaczenie tego zjawiska.
Listy, które wtedy otrzymywałem mogłyby służyć jako kopalnia danych do badań socjologicznych. O narastającej fali niechęci do religii, o narkomanii, znieczulicy, o radykalizującym się i upraszczającym słownictwie, o marzeniach i dokonywanych wyborach, o pierwszych kłopotach z pracą, relacjach z dorosłymi, nauczycielami, o oczekiwaniach wobec polityków. Wszystko tam było.
Taka prościutka książeczka, a tyle mogła pomieścić.
Była… interaktywna, co brzmi dzisiaj zabawnie, w zderzeniu z siłą mediów społecznościowych i codzienną wymianą miliardów bitów informacji. Pisałem ją raz w roku, korzystając obficie z plonów korespondencji, z Małolatami, a oni reagowali w listach. Ja odpisywałem (jeśli starczało czasu), oni reagowali ponownie.
Podobno książka źle wpływała na wychowanie młodzieży – wiem, bo czytałem pozwy sądowe skierowane przeciwko mnie i wydawcy. Podobno naruszała uczucia religijne – wiem, bo czytałem ekspertyzę profesora Mariana Filara, miażdżącą stanowisko prokuratury, która wniosła pozew. Podobno pisana była z myślą o średnio rozgarniętym czytelniku, była bez walorów i bez znaczenia. A jednak miała więcej zagorzałych fanów niż ma wiele dzisiejszych fanpejdży… W liczbie lajków pobiłbym dzisiaj rekordy 🙂
Jeszcze teraz docierają do mnie sentymentalne echa dawnych naszych rozmów i publikowanych tekstów. Jeszcze teraz ktoś czasem pisze w sieci, że Kalendarz był dla niego największym przyjacielem z lat młodości; serce rośnie kiedy czyta się takie wypowiedzi.
Dlaczego przestałem pisać? Proste: bo czułem, że wpadam w mentorski ton. Bo wielu z moich czytelników widziało we mnie swojego kolegę, ledwie maturzystę, a ja mogłem być dla nich co najmniej bardzo starszym bratem, jeśli nie ojcem. I wreszcie najważniejsze: uznałem, że samemu przestając być młodym i szalonym, przestaję być wiarygodny w ich oczach. Kontynuacja byłaby ściemą, a oni ściemy nie kupowali.
Pozostał po spotkaniu z Młodymi i Szalonymi rząd książek, tomiki młodej i szalonej poezji i fajne wspomnienia. Patrząc marketingowo: zbudowałem ogromną, sympatyczną społeczność wokół jednej skromnej książki. Dzisiaj wydawcy zrobiliby na tym majątek.
Przez lata nie ulegałem namowom wznowienia Kalendarza, nie planuję tego również dziś. To zamknięty etap. Ale po sześciu (!) latach nacisków uległem pewnej młodej damie i tworzymy razem wywiad-rzekę, wspominający tamte czasy i okoliczności przyrody. W tej sekcji pojawi się kilka jego fragmentów, na zachętę. Całość wkrótce ukaże się jako e-book.
Już się boję… 🙂
Kalendarz Szalonego Doroślaka? Myślisz (piszę per Ty, bo w KSM wszyscy byliśmy na Ty), że ktoś chciałby to kupować? Coraz częściej wątpię: jest taki zalew social mediów, informacji, portali, wiedzy, podcastów i innych miejsc wymiany poglądów, że taka książkowa wersja pewnie byłaby skazana na porażkę. Nie wiem, spekuluję. Nie ma odważnych wydawców, w tym cały problem, bo rynek książki jest, jaki jest.
Ale nie ukrywam, że głosów w sprawie reaktywacji KSM przybywa. Miłe to.
Serdecznie Cię pozdrawiam!
Dziękuję za dziękuję 🙂 Niestety, KSM od dawna jest niedostępny, nie wiem czy na allegro ktoś go nie oferuje, ale jeśli już to bardzo pojedyncze sztuki.
Może ktoś wie czy gdzieś można kupić te kalendarze oczywiście te z lat 90 bo wiem że teraz ich nie wydają. To Najwspanialsze wspomnienia z lat młodości. Najpierw oczekiwanie na nowy egzemplarz potem z rumieńcem na twarzy pierwsze wpisy… To były czasy … Faktycznie to był taki powiernik tajemnic i tego mi brakuje dziś. Nastolatki w dzisiejszych czasach potrzebują ich bardziej niż dzieciaki z naszych czasów. Teraz jest niewiele przyjaźni wśród młodzieży. Samotność dookoła i sztuczni znajomi z internetu… Ile bym dała by mój syn wziął w ręce taki kalendarz i poczuł to co ja wtedy. Wszystkie troski problemy i radości przelewało się na papier i to była najcenniejszą książka większości nastolatków. Niestety moich egzemplarzy już nie ma ale w pamięci są i wiem że nadal będę ich szukać. Może kiedyś znajdę … Dziękuję za te czasy i za KSM 😉
Jest koniec sierpnia, szukam kalendarza i jestem tak bardzo zawiedziona widząc jedynie fajne okładki, a w środku nic. Mam ponad czterdzieści lat i trzynastoletniego syna, a kalendarza szukam dla siebie. Od lat!!! To takie przykre, że nie ma KSM. Teraz kupiłabym dwa. Z siostrą miałyśmy kiedyś pomysł, że skontaktujemy się z Panem i magicznym cudem przekonamy do wznowienia, gwarantując pomoc przy najczarniejszej robocie. Chwile z KSM były takie cudowne. Czytając teksty słyszałam głos, który zwracał się tylko do mnie, był taki ciepły i bliski. Wiedziałam, że mogę “powiedzieć” wszystko, bo zrozumie. Dzięki KSM poznałam siebie i miałam najlepszego przyjaciela. Nie jest dla mnie jedynie sentymentem młodości, ciągle jestem młoda i bardzo potrzebuję Kalendarza Szalonego Małolata a może Kalendarza Szalonego Dorosłego…
Ech, wcale nie jestem tego pewien… Gdyby tak było, rynek nie zniósłby tej niszy i już by się podobne publikacje pojawiły. Wszystko musi mieć swój czas. Nie mówię, że to jest całkowicie nierealne, ale trzeba by mieć dobre badania rynku i sporo poświęcić na promocję. Ludzie mało czytają, niestety. Choć dzięki za wiarę w nasze wspólne dzieło – przeglądam je czasami i ciągle mam wrażenie, że było i pozostaje… aktualne. Serdeczności!
Panie Jacku, mój syn czyta Dziennik Cwaniaczka – książkę która bije rekordy popularności na całym świecie i też postanowił pisać dziennik. Od razu pomyślałam o KSM.
Wielka szkoda. Myślę że współczesna młodzież wcale się tak bardzo nie różni od nas i właśnie KSM zrobiłby furorę, bo blogów , insta i shortsów jest od groma a czegoś takiego całkiem brak.
Bardzo proszę o taki sam kalendarz wersja z 1994 roku ,dziękuję i pozdrawiam serdecznie
Kalendarz szalonego małolata był moim ulubionym najlepszym kalendarzem tęsknię za tamtymi czasami bardzo bym chciała taki sam kupić i dała bym go mojej córce
Dziękuję za fajny wpis. Wywiad ciągle w pracy, przez moją chorobę, niestety… Ale dajemy radę!
Kalendarz Szalonego Małolata był wyjątkowy. Nie ma i nie będzie już podobnego wydawnictwa, jak również takiej społeczności, jaka wokół niego wyrosła. Bo KSM to nie tylko kalendarz, to zjawisko kulturowe…
Mam do dziś wszystkie KSM-y oprócz pierwszego i co jakiś czas do nich zaglądam. Tak jak wielu innych użytkowników, wklejałam do kalendarza bilety do kina i wycięte z „Bravo” teksty piosenek, rysowałam w nim, no i oczywiście pisałam… Narzekanie na szkołę i ogólnie na rzeczywistość, płomienne wyznania do obiektu westchnień , cenzurki wystawiane nauczycielom… Oj, działo się! I wbrew obawom ówczesnych krytyków KSM nie wyrosłam na patologię ;))) Panie Jacku, pozdrawiam serdecznie, gratuluję znakomitej roboty i z przyjemnością przeczytam ten wywiad rzekę, jeśli już się ukazał (muszę sprawdzić)
Ja także proszę o wersję Starego Małolata! Kupię za każde pieniądze!
Dzięki! Ale wiesz co? Ja też czasami oglądam i… mam mieszane uczucia. Dojrzałem, wiele spraw widzę inaczej, wielu tekstów bym nie zamieścił, wiele bym dodał, pogłębił. Inne lata, wiadomo, wszyscy byliśmy młodsi i mniej doświadczeni, ale po latach czuję niedosyt. Choć bez fałszywej skromności przyznam, że bywały też momenty świetne, za Waszą sprawą. I tylko to się liczy! Uściski!
Wyjęłam z szafy… przeglądam, co chwilę uśmiechając się do siebie z tamtych lat 🙂 Priorytety, postanowienia problemy….
Jakie piękne wspomnienia. Wklejone bilety PKP, do kina, zdjęcia, wpisy bliskich osób, komentarze…
Dziękuję za KSM 🙂 zrobiłeś kawał dobrej roboty.
Oglądam dalej …. bardzo ciekawa lektura po 30 latach 🙂
Czy dziś taki KSM ma rację bytu? Sam nie wiem. W Sieci – może tak, to bliższe mentalności młodych małolatów. Bo my, starsze małolaty, ciągle mamy sentyment do papierowych wydań. I tak już chyba pozostanie…
Ja także pozdrawiam i dziękuję za możliwość uczestniczenia w takiej formie w cudzym życiu 🙂
Ja też właśnie szukałam dla moich szalonych małolatów, ale teraz takich pozycji już nie ma…Czy by się nie sprawdziło? Myślę, że wszystkich mogłoby zaskoczyć ile dzieciaków chciałoby pisać, tylko nie ma w czym:),bo nie każdy chce się dzielić swoimi myślami z całym światem.
A jeśli chodzi o starych szalonych? Z tego się nie wyrasta. Czasu jakby mniej i myśli inne, ale myślę że całe pokolenie piszących chętnie sięgnęłoby po taką pozycję. Może jakaś seria pilotażowa? Ja i znajomi pierwsi w kolejce:)
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za możliwość przechowania w szufladzie starej(a raczej młodej) siebie aż do dzisiaj.
Ja też pozdrawiam! I też mam sentyment 🙂
Gorąco pozdrawiam! Szukałam kalendarza dla mojego syna i trafiłam tutaj. Chce powiedzieć, że mam ogromny sentyment do Kalendarza Szalonego Małolata
Szukałam kalendarza szkolnego dla mojego małolata-syna i trafiłam tutaj… Chce powiedzieć, że mam ogromny sentyment do Kalendarza Szalonego Małolata. Jest nierozłączną częścią mojego nastoletniego życia! Kochałam w nim opisywać swoje przeżycia ☺️. To był Fantastyczny kalendarz! Dziękuję i pozdrawiam serdecznie .
Niestety… 20 lat temu przekazałem prawa autorskie wydawcy, a ten nie zdecydował się wznowić wydawnictwa.
Właśnie chciałam kupić dwa takie kalendarze na prezent! Moja córka jak i córka mojej siostry są w takim wieku, że były by zachwycone takim czymś. Ogromna szkoda.
Dzięki za fajne wspomnienia 🙂 A co do KSM – chyba się już nie ukaże, przynajmniej nie mojego autorstwa. Wydawca nie jest zainteresowany, a po drugie – nie wiem, czy taki kalendarz dziś, w dobie Facebooka, internetu i komunikacji obrazkowej miałby sens. Może w Sieci? Nie wiem 🙂
Serdeczności! J.
To był cudowny czas, który opisywałam każdego dnia. Pierwsza miłość, pierwszy pocałunek…nowa szkoła, prezenty na różne okazje…Kupowałam KSM każdego roku i nie mogłam się doczekać, kiedy zacznę nowe wpisy po wakacjach. Brakuje mi teraz takiego przyjaciela. Lubię spisywać swoje myśli, przeżycia, doświadczenia. Miałam w nim kalendarzyk „swoich dni”, terminy wizyt lekarskich, zaplanowanych wycieczek szkolnych. Bardzo chciałabym, by dzisiejsza młodzież miała takiego powiernika, bo czasy bardzo się zmieniają i wielu małolatów szuka przyjaciół w sieci, co staje się niebezpieczne. Jeśli ukaże się kiedyś KSM, proszę o kontakt. Kupię go na 100% ! Pozdrawiam serdecznie.
Ech, miło jest czytać to, co piszesz. Ale tak na zimno: inne czasy dzisiaj, dużo więcej narzędzi do komunikacji, do zapisywania własnych myśli, no i mało kto używa takich papierowych dzienników… Wszystko się zmieniło – poza wspomnieniami. I z mojej perspektywy, to właśnie jest najważniejsze. Pewnemu pokoleniu nie da się odebrać przygody, dawnych pomysłów i sposobu życia. Moje córki przeszły przez KSM, ale i one dziś zapisują wszystko w smartfonach i laptopie. Z dobrych nawyków pozostało im czytanie książek 🙂
Ja do dzis posiadam wszystkie KSM. Nigdy w życiu nie odważylabym sie ich pozbyc…sa gleboko schowane dla moich prawnuków. Uwielbialam pisac w nim czytac i co roku z niecierpliwoscia czekalam na nowe wydanie ….dzieki KSM koniec wakacji i rozpoczecie roku szkolnego nie byly takie straszne. Pamietam te ekscytacje gdy ze sklepu wracalam z KSM w rekach, sciskajac jak gdyby to byl jakis bezcenny piracki skarb ….dla mnie to byl skarb…moj skarb. Strasznie żałuję ze moje dzieci nie maja takiego kalendarza bo wiem ze napewno byly by tak samo podekscytowane jak ja. Dziękuję z calego serca za stworzenie KSM.
No, niestety, nie umiem Ci pomóc… Mam wszystkie kalendarze, ale tylko po jednym egzemplarzu i chyba nie chciałbym się ich pozbywać. Jeśli zależy Ci na zdjęciach, to na ilu – wszystkich stron KSM? Raczej niewykonalne. Jakichś specjalnych?
Ukłony i śnieżne uściski! 🙂
Witam wszystkich mam ogromne marzenie mieć w rękach ponownie wydanie KSM rok obojętny,a nawet wszystkie,może być użyty,nie interesuje mnie Twoja treść,tylko treść wydania, chcę wrócić do tamtych chwil choć na chwilę,może być w złym stanie aby czytelny,jeśli ktoś ma odkupie,nawet w wersji zdjęć stron albo ksero.błagam o pomoc,możesz skserować lub zrobić zdjęcia zasłaniając swoje wpisy, ale jeśli Ci się nie chce zasłaniać swoich wpisów i nie przeszkadza Ci się ze mną nimi podzielić to może być z Twoimi wpisami, mi to nie przeszkadza. Itak nasze wpisy pewnie były tak samo szalone ☺️
tiktok2022girl@gmail.com
Cześć, Sandro. Też pielęgnuję w sobie wspomnienie wspaniałej przygody i takiej trochę… beztroski? Młodości? Radości tworzenia? Wszystkiego po trochu. Fajne lata, choć pewnie sami je przed sobą nieco wybielamy, ale to przywilej spoglądania na własną młodość.
Cieszę się, że też masz takie wspomnienia. Ty miałaś najlepszego przyjaciela, powiernika, a ja – setki tysięcy przyjaciół, partnerów w tworzeniu naszego wspólnego dzieła. Dzięki, że jesteś!
Cześć Jacku .Mam wszystkie Twoje kalendarze. Każdy z nich byl moim najlepszym przyjacielem powiernikiem. Mam wszystkie do dziś. KSM to jeden z istotniejszych elementów mojego dorastania. Dziękuję Ci to była zajebista przygoda.
Nie ogarniasz? Wiesz, że coraz więcej ludzi ma tak samo…? Ja, niestety, ogarniam, to część mojego życia zawodowego.
A co do Starego Małolata… To się chyba nie przyjmie w wersji drukowanej, takie mam wrażenie: spójrz na lady księgarskie, ile jest podobnych poradniczo-narracyjnych książek… Jakoś słabej wiary jestem w tej kwestii. Od dłuższego czasu natomiast pracujemy z pewną autorką nad tzw. wywiadem-rzeką, opisującym wszystkie wydarzenia okołokalendarzowe, ale także odnoszącym się do moich spostrzeżeń na tematy, które kiedyś podejmowaliśmy. Jak je widzę po latach, jak dzisiaj się odnoszę do tego, co kiedyś było ważne, jak udało mi się wychować córki etc… Posuwa się to z mojej winy bardzo powoli, ponieważ nienawidzę mówić o sobie, ale może kiedyś dobrniemy do końca. Czy kogoś zainteresuje spotkanie z autorem KSM? Nie wiem, obawiam się, że wątpię, ale młoda autorka jest pełna dobrych myśli, więc kto wie 🙂
Uściski!
Ja wiem, ze teraz jest fb, instagram i inne aplikacje, których pewnie jako 36-latka już nie ogarnę. W moim odczuciu jest jednak spore grono ludzi, które z tego nie korzysta, usuwa konta i przy tym całym przebodźcowaniu zwraca się znów w „analogową stronę życia”.
Zatem może jednak Kalendarz Starego Małolata, o którym wspominałeś wcześniej…? 🙂 czy pisanie już całkiem zarzucone?
Czy to by się przyjęło…? Naprawdę mam sporo wątpliwości. Przy wszystkich formach komunikacji elektronicznej, przy tym nadmiarze portali, aplikacji… Ale z drugiej strony: gdyby taki kalendarz miał formę aplikacji? Może…
Pozdrawiam i dziękuję za dobrą opinię 🙂
Ten kalendarz to nie -zwykła książka. To nasze życie, problemy, radości. Często tylko tu można było zapisac zwierzenia. Rozważania na każdy dzień.
Miałam je wszystkie. Spalone jednak po latach żeby nie wpadły w niepowołane ręce. Alez jakie tam toczyły się rozterki… z perspektywy czasu.
Piekne wdomnienia.
Żal że nasze dzieciaki tego nie mają, nie doświadczą.
Nowoczesne technologie się kryją przy tym kalendarzu.
Też byłabym za wznowieniem w wersji dorosłej.
Bo dziś za taki KSM robią social media… 🙂
Szukałam dla córki podobny ale nidzie nie ma takiego jak kalendarz szalonego małolata
Oj, nie robi się takich rzeczy… 🙂 Bo się potem żałuje! Ale tym komentarzem przypomniałaś mi wpisy, jakich było tysiące – że KSM dawał siłę. Bo chyba dawał, prawda?
Uśmiecham zdalnie!
Tęsknię do Mojego Przyjaciela. Dawaj mi siłę każdego dnia. Szczegolnecchwile intymności i zadumy, równocześnie możliwość odreagowania. Po latach spaliłam wszystkie egzemplarze w manifescie zakończenia pewnej epoki. Teraz żałuję szczerze…
Kiedy widzisz… ja ciągle mam wątpliwości, czy takie dziełko dzisiaj by się przyjęło… Czasy inne, ludzie inni, a my wszyscy – starsi o 20 lat… Serdeczności!
Co roku kupowałam KSM…Kiedy się okazało że go nie ma i nie będzie płakałam jak bóbr. Mam do dziś wszystkie egzemplarze (trzymam je ukryte w piwnicy-i mam nadzieję że nie znajdą ich moje dzieci ) Powiernik największych tajemnic, pierwszych miłości, szkolnych imprez… Kupiłabym go dzis synowi za każde pieniądze. Dziękuję że mogłam doświadczyć tego zaszczytu posiadania KSM. I jakoś żyje, jestem żoną, mamą 3 dzieci, i nie czuje się zdemoralizowana bo w młodości czytałam kalendarz… Pozdrawiam i może jednak kiedyś się zdecydujesz wznowić druk…ale taki papierowy, prawdziwy, nie elektroniczny bo tonjuz nie to samo. Pozdrawiam
Ciekawe spostrzeżenie. I ciekawe, jakby to było – podpowiadać “tematy dnia” dorosłym?
Co dziś pijemy? Z kim na randkę? Czy masz chandrę” Jak radzisz sobie z depresją? Jaki film dzisiaj widziałaś?
Ciekawe, serio. Tak się zastanawiam – jak by taki “przewodnik” został przyjęty? Kalendarz Starego Małolata 😉
A ja chętnie nawet w wieku 40 lat popisałabym w takim kalendarzu, bo dlaczego nie?
Forma zwykłego pamiętnika mnie nudzi, a w KSM były zawsze małe podpowiedzi o czym w danym dniu napisać, szczególnie wtedy jeśli nie wydarzyło się nic spektakularnego.
Ja też się czasami (często) rozczulam, gdy przeglądam te starocie – zwłaszcza, gdy widzę, jak starałem się być “mądry” w Waszych oczach i doradzać… Ale najbardziej mnie śmieszą dowcipy z tamtych latach, taka fajna chemia między nami i zaufanie, które aż bije z tej książki. Jak sobie przypomnę, o jakich problemach pisały do mnie zupełnie nieznane dzieci, to ciarki mnie przechodzą. Że taka szczerość, zaufanie, oczekiwanie na pomoc…Fajne czasy. Gdybyśmy mieli wtedy Facebooka, ciekawe jak by to wyglądało…
Serdeczności!
Dzisiaj właśnie przeglądałam moje dwa kalendarze z 94/95 i 95/96. Przypadały one na dwa ostatnie lata nauki w technikum, pierwsze miłości, praktykę nad morzem, studniówkę i maturę. Uśmiałam się nad sobą i znów rozczuliłam nad hasłem”Mordko Kochana”. Teraz mam 45 lat i dziękuję, że jako 18 letnia małolata miałam takiego kumpla.
Och, szczerze mówiąc, pisali przedstawiciele dosłownie wszystkich subkultur. I bardzo mnie to cieszyło. Ale przyznaję, że nie każdy pogląd wędrował do KSM, np. antysemickie teksty nigdy, tak samo propagujące nienawiść – obojętnie w którą stronę skierowaną. Z tym, że to, co dziś nazywamy hejtem, nie było jednak tak popularne, bo takie listy stanowiły mniejszość… Pozdrawiam!
Witam. Ja pamiętam że w jednym kalendarzu pisali do Ciebie Jacku nawet skinheadzi-narodowcy 😀 Coś w stylu że doceniają że ich nie potępiasz, nie zgadzasz z nimi ale dyskutujesz itp Czyli KSM uczył takze poszanowania dla innych poglądów ,czego brakuje czesto politykom 😉 Pozdrawiam
Nie było… fakt… Teraz jest Facebook, Instagram, więc i relacje są inne, bliższe. Ale to były fajne, pionierskie czasy. Dzięki za dobre słowo. Przydaje się w trudnych czasach 🙂
Probujac poskladac fragmenty przeszlosci w calosc, przegladalam dzisiaj KSM 1995/1996.. Cud, ze taki skarb sie zachowal. Oprocz roznych mniej i bardziej oczywistych wpisow osobistych, zauwazylam szczegolna zazylosc z Panem P. Przyklad (jeden z okolo 360) – Jacek: “Leb do gory”, ja: “dzieki Jacek, potrzebowalam dzis tego!”. Lub – “mam nadzieje, ze sie, Jacku, nie obrazisz, ale nie mam dzisiaj sily pisac..” 🙂
I te kontrowersyjne tematy.. Bylam mlodsza, niz przecietny czytelnik (czy autor listow do KSM) i wiele z tych tematow bylo dla mnie nowe. Dzis, kiedy mam bardziej wyrobiony swiatopoglad, milo powrocic do tych momentow, kiedy trybiki w mozgu popchniete w ruch poprzez opinie osob z calkowicie odmiennych srodowisk, krecily sie kombinujac: co ja sadze, jak ja to widze – kim jestem.
KSM to fenomen – nie bylo takiego wczesniej i nie bedzie.
Dziekuje.
Nowego wydania nie będzie… Na początku tego stulecia, po moim wycofaniu się z pisania, wydawnictwo zawiesiło kolejne edycje. W przygotowaniu jest jedynie książka-wywiad rzeka ze mną, ale to nie to samo 🙂
Chciałabym kupić nowe wydanie. Dla mojej córki.
A może to tylko sentyment? Bo fajna była była młodość i fajnie jest pamiętać, jaka była, trochę ją koloryzować, trochę do niej tęsknić…?
Sentyment jest wielki ❤️oczekiwałam na kolejne edycje kalendarza z wielką niecierpliwością. Do tej pory pamiętam jakieś żarty z niego, a mam 34 lata. Mało tego mam poduszkę związaną z KSM z zabawną zieloną mordką, którą kupiłam w tamtych czasach od wydawnictwa.Wciąż mi te szalone czasy przypomina.
Tęsknię za tym kalendarzem niezmiennie
Aż mi tak jakoś serduszko zabiło. Pamiętam swój pierwszy KSM ( zresztą mam go do dziś – jakaś taka sentymentalna jestem)- Byłam wtedy w szkole podstawowej i pamiętam do dziś jak 13-letnia wtedy przyjaciółka na wieść,że go amm powiedziła ” Ale super” KSM-u już nie ma, ale nasza przyjaźń przetrwałą ten cały okres szkolno-studencki wkraczając w dorosłe życie. KSM był wtedy powiernikiem, z którym w jakiś sposób dorastałąm- to tam notowałam wszystkie ważne daty, wydarzenia. To bbył rodzaj przyjacielskiej relacji- zawsze żałowałąm tylko,że jakoś do tego Mrągowa nie dane było mi pojechać…
Czekam zatem na wywiad rzekę
pozdrawiam