WŁADZA ABSOLUTNA JEDZIE PO BANDZIE ABSOLUTNIE
O
chroną zdrowia w Polsce zarządza głupi prowokator albo polityczny idiota. Albo kumulacja tych osobowości.
Nie było ostatnio nic głupszego i niebezpiecznego ponad to, co napisał minister Niedzielski. W imię walki politycznej z mediami posłużył się nazwiskiem krytykującego resort lekarza i ujawnił, jakie ów przepisał sobie leki. Psychotropowe, przeciwbólowe.
Sięgnął po narzędzia, którymi dysponuje wyłącznie aparat państwa i zrobił to, by zniszczyć zwykłego obywatela, który skrytykował władzę.
Dla wyborców to jasna wskazówka. Nie krytykujcie, bo wam polityczny kacyk wywali do internetu historię waszych chorób. Nie polemizujcie z władzą, bo władza ujawni, że macie niedoczynność tarczycy, przeżyliście umiarkowany epizod depresyjny, męczy was refluks żołądka i czekacie na umówiony termin wymiany wkładki domacicznej.
Cokolwiek zrobił lekarz, minister zdrowia nie miał prawa na własnym koncie X ujawniać listy leków, które ratują zdrowie jego adwersarzowi.
Kłania się art. 107 ustawy o ochronie danych osobowych z karą pozbawienia wolności do lat trzech. Kłania się prokurator; infamię pomijam, oskarżenie prywatne również, to osobisty problem urzędnika.
Patrzę na przypadek ministra przez pryzmat kryzysu, który wywołał. Można było zamknąć tę sytuację kryzysową jednym tweetem:
Przepraszam, zagalopowałem się, nie tak powinna wyglądać odpowiedź na krytykę. Nie usprawiedliwia mnie nic, poza politycznymi emocjami. Z szacunku dla wyborców postanowiłem oddać się do dyspozycji premiera/odejść ze stanowiska.
Temat żyłby kilka godzin, a minister zebrałby punkty za otrzeźwienie.
Ale przecież nie po to pełni się władzę absolutną, żeby się w tym absolutyzmie nie posunąć do granicy absurdu.
Minister nie przeprosił. Minister zasłonił się interesem publicznym. I troską o innych pacjentów.
I brnie w tej narracji, sprawiając, że w wolnych mediach od jego głupoty zaczynają się wszystkie wiadomości. Internet się grzeje, leje hejt (słuszny tym razem), ale minister nastrój ma dobry. I jego doradcy od PR również.
Nie, nie przypomnę przypadku szwedzkiej minister, która podała się do dymisji, zapłaciwszy służbową kartą za batonik.
Ten poziom jest nieosiągalny.
Przypadek z batonikiem powinien być zawinięty w sreberko i leżeć na biurku każdego polskiego urzędnika państwowego 🙂
Dziękuje , znam przypadek z batonikiem , był dla mnie piękny i zachwycający.
Dziękuje za nazywanie rzeczy po imieniu 🙂